Dziś historia prawdziwa o tym, dlaczego warto korzystać z praw strony i przeglądać akta sprawy w ZUS, które ten organ zgromadził w postępowaniu wyjaśniającym.
Gdy ZUS wszczyna postępowanie wyjaśniające powinien nas o tym powiadomić i pouczyć o prawach jakie stronie przysługują. M.in. o prawie do składania dowodów w sprawie. Strona ma także prawo do przeglądania swoich akt i do wypowiedzenia się co do zebranego w nim materiału.
Często ZUS informuje o zakończeniu postępowania i daje termin na zapoznanie się z aktami. Często daje na to zawrotne 3 dni, czasami 7.
Z doświadczenia wiem, że mało kto z tego uprawnienia korzysta. Często sami pracownicy ZUS przekonują, że nie warto zapoznawać się z aktami bo „w nich nie ma nic ciekawego” albo „decyzja jest już wydana”.
W wielu przypadkach to sama strona rezygnuje z tego uprawnienia – bo ciąża, bo choroba, bo małe dziecko w domu….
A przecież można poprosić o wydłużenie terminu do zapoznania się z aktami albo upoważnić dorosłego członka rodziny do ich przejrzenia i zrobienia fotokopii.
Poza tym prawo do wglądu do akt przysługuje w każdym czasie. Tylko trzeba się na taką czynność umówić z wyprzedzeniem.
Dlaczego warto przeglądać akta sprawy w ZUS?
Akta sprawy warto przeglądać z kilku powodów: mogą się w nich znajdować nie tylko dowody, które przedstawiła sama strona lub strony (np. pracodawca i pracownik). Mogą się tam znajdować także inne dowody – np. dokumenty z Urzędu Skarbowego, o które ZUS poprosił US, mogą znajdować się wyjaśnienia lekarzy wystawiających zwolnienia lekarskie. Zdarza się, że ZUS przesłuchuje wskazanych świadków – czy to pisemnie (np. w drodze kontaktu mailowego) czy to wzywając do stawiennictwa w siedzibie ZUS i złożenia zeznań.
To wszystko może się przydać np. do sprawy sądowej.
W aktach może się znajdować także wewnętrzna korespondencja pracowników ZUS.
Na przykład taka:

Trudny Klient i wredny
Taki oto epitet znalazła w aktach swojej sprawy moja Klientka, która często ma lepszą wiedzę merytoryczną niż urzędniczki w ZUS, które jej sprawy prowadzą. I jest dociekliwa, czyli niewygodna. Tu akurat mamy fragment dotyczący wykonania wyroku po wygranej w sprawie.
O czym to świadczy?
Że o braku kultury to „oczywista oczywistość”. Ale przede wszystkim o tym, że strony rzadko zaglądają do swoich akt! Urzędnicy ZUS czują się tak „pewnie”, że niczym się nie krępują pisząc takie rzeczy. Sądzą, że nie ujrzą światła dziennego. A tu taki „ZONK”.
Trzeba też jasno podkreślić, że ubezpieczeni nie są żadnymi „Klientami”.
Są uprawnionymi korzystającymi ze swoich praw. Są płatnikami składek i podatków, z których m.in. są wypłacane pensje urzędników.
To nie pierwszy przypadek, gdy w aktach Klienci znajdują takie ciekawostki. Ten jest jednak wybitny i zasłużył na post. Swego czasu było też głośno o określeniu „matka” w aktach. Oczywiście chodziło o wydźwięk negatywny – związany z częstym pobieraniem świadczeń.
Podsumowując – przeglądajcie akta sprawy w ZUS. Nigdy nie wiadomo, co znajdziecie.
Włącz się do dyskusji